0 5 min 3 lata

W ubiegłą sobotę w pensjonacie „Zielony Wiatr” w  Brdzie ( gm. Czersk), miała miejsce niezwykła uroczystość, jaka? Tego dowiemy się po obejrzeniu filmu. Ważne jest, że zamiast relacji na Państwa oczach bez korekt powstaje właśnie felieton, który jako jedyna forma wyrazu uzmysłowi nam, z czym mieliśmy do czynienia.

„Zielony Wiatr” nie jest miejscem anonimowym gdzieś na mapie Polski. Znajduje się w Borach Tucholskich, ściślej w maleńkiej miejscowości Brda, tuż obok Nadolnika. Kto raz odwiedził tę krainę, prędzej, czy później tam powraca i to zjawisko nie podlega jakiekolwiek dyskusji. To miejsce, zwłaszcza teraz, kiedy od marca ubiegłego roku, a nawet wcześniej, świat znalazł się w punkcie… nonsensów wszelakich. Brda stanowi zaprzeczenie wydumanych przez media „oczywistości”, tutaj życie biegnie inaczej, można odnieść wrażenie, że znajduje się w jakiejś równoległej rzeczywistości, która tylko od czasu do czasu, znajduje krótkie połączenie z dniem dzisiejszym.

A wszystko za sprawą dwojga ludzi, którzy odkryli lek na wszelkie plagi współczesnego świata, łącznie z lenistwem umysłowym, a nawet rakiem naszych czasów – plotką.

Na szczęście!

Wspomnianym lekiem jest sztuka połączona nierozerwalnymi więzami z wrażliwością. Sztuka, której autorami są najdoskonalsi artyści z Polski i nie tylko. To właśnie tutaj odbywają się plenery malarskie i rzeźbiarskie w których udział biorą najznamienitsze postaci, to tutaj właśnie odbywają się próby do spektakli, które nie schodzą z afisza, to tutaj odpoczywając tworzyły i występowały takie znakomitości jak: Zbigniew Wodecki, Jacek Wójcicki, Robert Janowski i inni. Proszę wskazać mi miejsce w naszym województwie, gdzie znajduje się podobne „zgęszczenie” sztuki. Skąd się to wzięło? Oczywiście z wrażliwości dwojga osób, które postawiły sobie cel i to niezwykły, zachować i rozwijać sztukę, która rzeczywiście trafi pod strzechy. Kim są te osoby? Znamy je i szanujemy. W codziennym życiu piastują ważne stanowiska, a nawet urzędy, ale chwilę później stają się zwykłymi, ale ciągle pełnymi wrażliwości osobami, z którymi można napić się kawy, wypić kieliszek dobrego wina, a nawet piwa. Zwyczajność i otwartość w stosunku do drugiego człowieka, może to klucz do szczęścia? To takie oczywiste.

Przy obecnej „bieżączce”, zapominamy o tym, że życie nie składa się z domu, wysokiego, izolującego nas płotu, czy rożna, którego ruszt wypełniony jest przetworzonym i naszpikowanym chemią mięsem. Właśnie, wrażliwość i sztuka, to nie sztuka mięsa, a rozbudzenie uczuć wyższych, zjawiska właściwego tylko człowiekowi. To właśnie różni nas od zwierząt.

Dobre duchy z „Zielonego Wiatru” niespodziewanie stały się mecenasami sztuki, których zaangażowanie dostrzeżone zostało bardzo daleko i… „wysoko”. Nie mają chyba uzdolnień manualnych przynależnych części artystów odwiedzających to miejsce, mają coś więcej – dar przyciągania zwykłych i niezwykłych ludzi i otaczania ich opieką, chwała Im za to.

Utrwalając pewne epizody trudno operatowi kamery oprzeć się emocjom, tak, wiem, to nieprofesjonalne, ale bardzo ludzkie, wtedy zwyczajowo stabilnie pracujący sprzęt odmawia posłuszeństwa, podobnie jak pozornie „wyrobione” po kilku tysiącach wykonanych filmów ramię, a kiedy obraz drży warto wiedzieć, że toczy się naprawdę nierówna walka, którą można oczywiście przerwać, uspokoić się i wrócić do pracy. Lepiej jednak nie robić tego, obraz w  ten sposób staje się prawdziwym.

 


Mariusz R.Fryckowski