Fiskus i postkomunistyczne metody działania
2 min readA zaczęło się niewinnie. Pan Andrzej zrobił żonie niespodziankę, kupił jej samochód. Jest piękny, czerwony, ma świetne wyposażenie i kapitalnie zabezpiecza podróżujących, w razie ewentualnego wypadku. Radości było co niemiara, kiedy obdarowana zobaczyła nowy nabytek. Jednak, jak się okazało…, był to początek dziwnego splotu wydarzeń, związanych z opróżnianiem kieszeni podatnika, przez pazernego fiskusa. Od pojazdu należy uiścić w ciągu 14 dni należny podatek w wysokości 2% wartości ujętej na umowie kupna – sprzedaży? Tylko teoretycznie, tylko w teorii, ponieważ…
Strony ustaliły, że pojazd powinien kosztować 21000. Niby niewiele, ale pojazd wyprodukowano w 2007 roku, był więc stary. Jednak nie dla Urzędu Skarbowego w Tucholi, który wie lepiej i przy pomocy „przedziwnej książeczki” – postkomunistycznego taryfikatora zawyżył kwotę aż o dwa tysiące! W trakcie dokonywania ustaleń dowiadujemy się, że wartość tego, konkretnego pojazdu, twórcy taryfikatora określili w przedziale 23 – 25 tysięcy złotych! Czyli… urzędniczka obsługująca pana Andrzeja okazuje się być osobą niezwykle ludzką, biorąc pod uwagę najniższą z możliwych kwot.
Pytanie, kiedy ów taryfikator, informator, trafił w ręce urzędu? Okazuje się, że na początku roku. Ktoś nie wziął pod uwagę tego, że czasami zdarza się, że pojazdy, zwłaszcza używane, tracą na wartości każdego dnia.
W Polsce wśród urzędników utarło się przekonanie, ze każdy polski podatnik jest potencjalnym złodziejem i należy uprzedzać jego ruchy. Kwota, którą ustaliły strony w wiążącym dokumencie kupna – sprzedaży, jest uwaga… OSZUSTWEM i należy takowe skorygować. Czy rzeczywiście taki proceder miał miejsce? Zajrzyjmy do popularnej witryny w której można kupic i sprzedać praktycznie wszystko. Po dziesięciu sekundach wiemy już, że pan Andrzej przepłacił! I to sromotnie, ponieważ wolnorynkowa cena wymarzonego auta dla jego żony, to wydatek rzędu 19 000 tysięcy złotych!
Konkluzja? Kolejny raz za wszystko zapłacił klient, petent urzędu – oszust, szary obywatel, któremu łącznie wydarto z kieszeni ponad dwa tysiące złotych! O święta naiwności, co w takim razie zrobić?
Było kupić żonie rower lub się… zastrzelić.
Mariusz R.Fryckowski
Fot. TOKiS – PRESS
W tekście dokonano celowej zmiany imienia bohatera opowieści i koloru kupionego przez Niego auta. Dane personalne p. Andrzeja do wiadomości redakcji TOKiS – PRESS.