Bywa tak, że kiedy uruchamiasz rejestrator, który bezdusznie nagra widok z kamer np. sesji Rady Powiatu masz nadzieję, że wspominania rada czymś błyśnie i wreszcie będzie można poinformować opinię publiczną o jakimś sukcesie. Bywa również tak, że nagrany obraz powoduje u odbiorcy osiwienie w tempie bolidu Formuły 1, a chwilę później wyłysienie, jak u małp, które nie radzą sobie ze stresem. Chciałoby się powiedzieć: a nie mówiłem? Dokładnie w chwili, kiedy dziesięć miesięcy temu do pracy powołano nową radę, już wiedziałem, że składa się z amatorów, którzy będą się uczyli (lub nie) oraz garstki zawodowców, którzy zdominują debatę i zwykle będą mieli rację – NIESTETY. Czyja to wina? Idiotycznej ordynacji wyborczej i wyborców w odniesieniu do wyboru radnych, chwilę później wybranych, którzy poddani presji wyboru, zmajstrowali swoimi głosami nowy Zarząd. Wyborcy kierują się emocjami i dlatego jest, jak jest. No i mamy trzęsienie ziemi, a właściwie pierwszą jego część – wstrząsy wtórne, bo główne są jeszcze przed nami, o tym pogadamy sobie w drugim felietonie.
A wydarzyło się to zaledwie kilka dni temu.
Zanim obejrzymy pierwszą relację filmową krótkie wprowadzenie.
Kluczem wszystkiego była zmiana porządku obrad, mianowicie z hukiem wyleciał jeden z punktów, który zapewne jest powodem tylu słów, zdarzeń i wątpliwości. Część z nich za chwilę potwierdzimy. Zarzutów w stronę władz starostwa jest wiele, ale w tej konkretnej sprawie jest jeden główny – zarząd ukrywa pewne informacje w efekcie radni dowiadują się o nich w ostatniej chwili. To prawdopodobnie złamanie prawa o dostępie do informacji publicznej. Dalej, pojawienie się podczas ósmej sesji szefa Technikum Leśnego i jego nacechowana emocjami wypowiedź miała tyle racji, że postronnego widza może trafić przysłowiowy szlag i nie pomoże w tym łagodzenie sytuacji przez radnych, czy starostę, kiedy zainteresowany już wyszedł. Na styl pracy zarządu uwagę zwraca radny Kłopotek, który na polityce i samorządności zjadł zęby i zakładamy, że ma już, jak większość z nas, starych dziadów, sztuczne. Punktuje władze powiatu od samego początku i niestety, ma rację, choć chłop swoje korzenie zapuścił w PSL-u. Właśnie, kiedy już o partiach mowa, widz nie wie kto jest jakiego politycznego wyznania, ale łatwo się domyślić, ponieważ zawodowcy, ci „wyszczekani” stanowią opozycję (wraz z sympatykami) i zadają trudne pytania. Również te dotyczące pensum starosty, które na samym wstępie osiągnęło maksimum.
Osobiście proponowałbym coś innego, ale do tego powrócę w części drugiej tych wypocin.
Pod dachem tucholskiego Technikum Leśnego znajduje się druga szkoła i to od wielu lat i tutaj zaczynają się kłopoty. O ile obejrzymy i wysłuchamy wersji wydarzeń wspomnianego szefa TL, tak nie usłyszymy wypowiedzi dyrektora szkoły AGRO, oczywistym jest, że cały materiał nie jest obiektywny, a to oznacza, że nasze kamery są do dyspozycji Ireneusza Wesołowskiego – dyrektora Zespołu Szkół Licealnych i Agrotechnicznych w Tucholi.
Nie jest naszą winą, że do wzięcia udziału w sesji powiatowej nie zaproszono obu szefów jednostek. Gdyby doszło do konfrontacji, kto wie, może doszłoby do porozumienia, lub… rękoczynów. Kiedy nie wiadomo o co chodzi, zawsze w tle są pieniądze i majątek. Nie inaczej jest i w tym przypadku. Na uwagę zasługuje fakt, że rzeczywiście o tucholskim TL-u mówi się dużo, ale bez jego udziału, to jeden z zarzutów dyrektora tej szkoły w stronę Wielkiej Rady.
Później jest już tylko gorzej…
Mariusz R.Fryckowski