0 3 min 7 miesięcy

Tej podróży długo nie zapomnimy, to miał być spacerek we dwoje do Gdańska, ściślej na lotnisko i szybki powrót z niego. W założeniach całość nie powinna zająć więcej, niż cztery godziny. Stało się jednak inaczej.

Powiedzmy, że celowo ulegliśmy propagandzie Prawa i Sprawiedliwości w kwestii dostępności paliw, ściślej ON i postanowiliśmy zatankować „na trasie”. Podróż wiodła z Tucholi do Gdańska przez Świecie. Droga prosta, jak strzelił, nie powinno być najmniejszych problemów. W jedną stronę paliwa wystarczy, powrót zaplanowaliśmy inną trasą, na węźle Swarożyn, dalej przez Starogard Gdański i… to był błąd.

We wspomnianym, ścisłej w stacji Orlenu, przy wjeździe zwykle zatrzymujemy się na niezłą kawę.  Właśnie tam tankujemy, jednak tym razem wszystko się skomplikowało. Braki w kuchni, kawa jakaś taka… inna, toaleta właśnie została zamknięta, obsługa kompletnie nie rozumie języka polskiego i jeszcze ten brak paliwa.

Zbieg okoliczności, OK, zdarza się, jedziemy dalej, kolejna stacja to samo – brak paliwa, następna też i ten głupawy napis na dystrybutorze, że jest zepsuty. Oczywiście, tankujemy bez problemu na BP i kontynuujemy podróż.

Już z dziennikarskiej ciekawości przyglądamy się kolejnym stacjom koncernu i wszędzie to samo, aż docieramy do przedostatniej pod Czerskiem. Tam ON jest, ale w cenie znacznie wyższej od tej, która obowiązywała do początku choroby dystrybutorowej – prawie sześć i pół złotego. W samym Czersku, tuż przed zjazdem do Tucholi, na ostatniej stacji Orlenu tego dnia, również brakuje ON.

Wniosek? Tym razem wraże media lewackie powiedziały prawdę, a rządowe łgają na potęgę.

Skoro wszystkie dystrybutory uległy awarii, posuwamy się do prowokacji w jednej ze stacji i oferujemy usługę naprawy, oczywiście w Tucholi, gdzie praktycznie wszyscy znają nasze makabryczne poczucie humoru. Obsługa uśmiecha się szeroko i filuternie łypie okiem, OK, wymiana uśmiechów – wszystko jasne.

Co zmieniło się od wczoraj do dzisiaj? Na tucholskich stacjach Orlenu stan bez zmian, są braki na stacji PKS,  a w Gdańsku ON jest, za to droższy od zwykłej benzyny i kosztuje już prawie  6, 50 zł.

Absurd goni absurd, a kłamstwo kłamstwem jest poganiane.

Kiełbasa wyborcza jakoś szybko się zaśmierdła, podobnie jak władza, która zwariowała do reszty, a za głupotę zapłacimy my.

I tak mija kolejny śmieszny dzień życia w bantustanie, który zbudowano nie z dykty, a z g…


mrf.