0 2 min 1 miesiąc

27 kilometrów i wiele gorących serc wyruszy za chwilę zmagać się z własnymi słabościami. Pogoda trudna, mnóstwo młodych ludzi, kościół wypełniony. Wraz z kolegą z sąsiedniej redakcji szacujemy ilość uczestników na ok.800 osób.

Paskudna pogoda nam nie przeszkadza, choć fotografie dalekie są od doskonałości. Cóż robić, fotografować! Ekstremalna droga dopiero się zaczęła…

Parafia Bartłomieja za nami, ruszamy do Rudzkiego Mostu, cały czas ubezpiecza nas radiowóz i mikrobus z tucholskiego PK.
Szpaler ruchomych światełek na szlaku rozciąga się, tworząc niekończący się świetlistą linię, kierowcy aut są zdezorientowani, nie wiedzą co się dzieje, ( szacujemy, w kościele było około 800 osób) pewnie tyle wędruje do Płazowa, gdzie czeka na nich niespodzianka.
To jakiś obłęd, leje jak z cebra, to nic, bo w Płazowie w pobliskiej świetlicy lokalne gospodynie bardzo się napracowały. Dopiero tutaj widać, że człowiek trafił do gm. Lubiewo, bo chyba tylko tam można upiec tak gigantyczne i obłędne w smaku drożdżówki. Jest też kawa, herbata, kto na co ma ochotę. A wszystko dla wiernych, którzy zmagają się ze słabościami. Zaraz, jakimi słabościami, są jak meteory, idą w tempie iście olimpijskim.
Czas na popas i dalej w drogę…
Do parafii św. Jana dotrzemy około 3:30.

***


(red.)