0 4 min 1 rok

25 kwietnia w nocy TOKiS-PRESS TV jako pierwsze medium podał do publicznej wiadomości informację o tym, że zanieczyszczona została Brda w rejonie Piszczka. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Bydgoszczy uściślił informację, którą kilkanaście minut później przekazaliśmy, że ścieki pochodzą z tucholskiej oczyszczalni ścieków, która rzekomo uległa awarii. Prawda jest odrobinę inna…

Trudno uwierzyć, że informacja o śniętych rybach, które zatruła oczyszczalnia nie trafiła do lokalnych mediów, jednak my po odkryciu informacji podaliśmy ją, zachowując dużą dozę ostrożności, doskonale znając mechanizm działania tej jednostki. Praktycznie znamy od podszewki każde z urządzeń pracujących w oczyszczalni, która jest biologiczną!

Innymi słowy, to bakterie wykonują najcięższą pracę, resztę oczywiście maszyny i urządzenia. Bakterie wykorzystywane w  tucholskiej oczyszczalni potrzebują sporo tlenu, by działać. Krytycznej chwili zostały zabite i nikt nie znał tego przyczyny.

Pojawiły się słuszne podejrzenia, że do systemu dostał się szkodliwy czynnik, który doprowadził do nieszczęścia. Nikt nie wie, kto go wprowadził i gdzie. Z niesprawdzonych źródeł było kolejne podejrzenie, że mamy do czynienia z wodorotlenkiem amonu. Ten znajduje zastosowanie w przemyśle chemicznym, farmaceutycznym, tekstylnym oraz gumowym. Wodorotlenek amonu stosuje się w procesach odsiarczania gazów spalinowych, jako odczynnik laboratoryjny, do produkcji środków myjących. W rolnictwie stosowany jako sztuczny nawóz do zakwaszania gleby, a także regulator pH.

Scenariusz związany z rolnictwem jest najbardziej prawdopodobnym, ale czy tak rzeczywiście było? Być może do systemu rur ktoś wpuścił np. gnojowicę, efekt będzie podobny. Tego nikt nie wie i nigdy się nie dowie. Po modernizacji oczyszczalni, która powoli się kończy, będzie inaczej. System wykryje, skąd pochodzi szkodliwy czynnik, łatwiej będzie ustalić sprawcę i go przykładnie ukarać. To jednak melodia bliskiej przyszłości.

Obecnie trudno jest mówić o jakiejś awarii, obsługa robiła co, mogła, dostarczono ogromne ilości tlenu, aby uratować ginące bakterie, niestety, nie udało się.

Dzisiaj wszystko się zmienia, choć powoli. Częściowo odbudowano kulturę bakterii, dzięki szybkiej reakcji szefostwa jednostki i współpracy z inną oczyszczalnią, z której dostarczono komponent (aktywny osad). Obecnie też bakterie namnażają się, ale potrzebują ciepła, a pogoda ciągle płata figle. Zasada jest prosta, im będzie cieplej, tym szybciej przybędzie bakterii i ten koszmar się skończy.

Jaki wniosek? Służby ochrony środowiska zadziałały, obsługa oczyszczalni jeszcze szybciej, ale z pewnością pierwsze chwile po tej tragedii spowodowały, że kierownictwo i pracownicy przeszli prawdziwe piekło.

A co z Brdą? Dochodzi do siebie szybciej, niż się nam się wydaje.