Bezdomni, ostatni wolni ludzie?

Estimated read time 5 min read

Ta historia nie toczy się od tego roku, powraca praktycznie od zawsze, kiedy temperatury spadają do wartości granicznych. To swoisty odruch przetrwania, zwłaszcza u ludzi, których uważamy za bezdomnych, kloszardów itd., a ci poszukują ciepłego miejsca, zwykle na noc.

Od zawsze miejscem ich koczowania są dworce, szpitale, miejsca publiczne, ogólnie dostępne. W grę wchodzi również choroba alkoholowa, która powoduje, że nie chcą skorzystać z pomocy państwa. Umieszczenie ich w specjalnych ośrodkach łączy się z regulaminowymi rygorami, które pozbawiają ich dostępu,  właśnie do alkoholu.

Sprawą tucholskich bezdomnych bliżej zainteresowaliśmy się przypadkowo, realizując inny materiał. Wskazano nam problem, który bezpośrednio łączył się z tucholskim, wyremontowanym dworcem, który miast przyciągać uwagę turystów, powoduje, że omijają to miejsce szerokim łukiem, lub na bezdechu przebiegają przez dworcowy hol.

Panuje tam nieopisany fetor, otwarcie okien pomaga tylko na chwilę. Bezdomni wiedzą o tym, że wieczorami budynek dworca jest zamykany. Są sprytni i przygotowują się do tego wcześniej. Zostawiają lekko uchylone okna. Kiedy zapada mrok, wystarczy lekko pchnąć skrzydło okna i wstęp do budynku gotowy. Mają też i inne pomysły, potrafią doskonale ukryć się, wykorzystują do tego różne sprzęty, np. szafki. Zdarzało się, że wyciągano ich stamtąd siłą.

Mamy sygnały, że potrafią zaczepiać ludzi, bywają agresywni, dochodzi między nimi nawet do rękoczynów, ale są wobec siebie solidarni, nie chcą mówić, kto ich pobił, a tym bardziej dlaczego.

Nie do końca wiadomo co z nimi zrobić, podróżni są oburzeni i domagają się gwałtownych reakcji służb, jednostek uspołecznionych które pomagają ludziom w potrzebie, a nawet sugerują zaangażowanie PCK.

Nic z tego! Aby realnie pomóc tym ludziom, oni wpierw muszą tego chcieć. Nie są ubezwłasnowolnieni, ba, mało tego, niektórzy z nich mają emerytury na tyle wysokie, że bez trudu mogliby się usamodzielnić. Jednak nie chcą. Ostatni wolni ludzie? To tylko fasada, bo opoką w każdym przypadku jest dla nich alkohol, mikstura wiecznej szczęśliwości do chwili, kiedy przestanie działać.

 

Rozmawiamy z policjantami.

Są obecni, zwłaszcza zimą, doskonale znają miejsca – kryjówki bezdomnych. Odwiedzają je, jednak niewiele mogą, chyba, że któryś z „koczujących” dokona przestępstwa. Namowy do skorzystania z usług  ośrodka dla bezdomnych w pobliskim Wielu spełzają na niczym. Bywało nawet tak, że ci, którzy decydowali się na wyjazd, wkrótce powracali do Tucholi. Uciekali, zdarzyło się nawet tak, że jeden z nich pieszo wrócił do naszego miasta.

 

Tucholski OPS

To jednostka z naprawdę wysoko wykwalifikowaną kadrą. Ci ludzie nie boją się trudnej, a nawet brudnej i cuchnącej roboty. Nie mówią o tym, ale własnymi kanałami dowiadujemy się, że nawet własnoręcznie wykonywali pranie, aby kloszardzi wyglądali choć trochę jak ludzie. Zdarza się również tak, że bezdomni proszą o czyste ubrania, otrzymują je. Czy je szanują? Niestety, nie, jeden z rekordzistów przychodził do tucholskiego OPS-u po to, aby otrzymać czyste spodnie, jednak po kilku dniach wyglądały jak szmaty, załatwił w nich potrzeby fizjologiczne. Wracał do ośrodka o następne.

Tucholski OPS oferuje im posiłki, chętnie z nich korzystają, doskonale wiedzą na jaką pomoc mogą liczyć, niestety, od siebie nie dają niczego z wyjątkiem wulgaryzmów i potwornego smrodu.

Kwestia ich noclegów na ternie dworca jest jedną z wielu możliwości, ponieważ równie chętnie korzystają z poczekalni tucholskiego szpitala, co dalej, łatwo się domyślić, chorzy oczekujący na pomoc zwyczajnie cierpią i to podwójnie.

Padają też sugestie, czy ci ludzie mają rodziny i dlaczego one nie zajmują się nimi? Zaskoczenia nie ma w większości mają i niczego więcej dodać tutaj nie można, toczy się scenariusz, z marnych, telewizyjnych.

 

W takim razie co da się zrobić, by wyeliminować problem bezdomnych i wyprowadzić ich z bezdomności?

I to właśnie jest przerażające, bo dokładnie nic! Bezdomny musi wyrazić chęć współpracy, inaczej,  musi wyrazić zgodę na to, aby dać sobie pomóc. Do niczego nie można ich zmusić! Państwo w tej kwestii całkowicie zawodzi, nie stworzyło żadnych narzędzi prawnych, a to wielki błąd! Nad tą sprawą powinni pochylić się parlamentarzyści, którzy chyba nawet nie wiedzą o skali problemu. Porozmawiamy z nimi i o tym, jest okazja, towarzyszą w spotkaniach z obywatelami kandydatom do godności prezydenta. Może to jedyna okazja, aby ich zapytać o to, czy mają pomysł, aby rozwiązać problem uzależnionych bezdomnych.

Łańcuch niemożności  w tej materii jest wyjątkowo długi, ale donikąd nie prowadzi, to dosłownie układ zamknięty, układ bezsilności instytucji w stosunku do ludzi, którzy z wyboru prowadzą życie dosłownie na ulicy.

***

Kiedy zima się skończy i nadejdą cieplejsze dni problem się rozwiąże, bezdomni przeniosą się do swoich koczowisk, gdzie bez trudu przenocują lub schronią się przed deszczem. Znikną z naszego pola widzenia, aż do kolejnej jesieni i zimy. Innego życia już nie znają, kiedy umrą, miasto pochowa ich na własny koszt, być może w bezimiennym grobie.


mrf.

Powrót do NEWSROOMU

Administrator zaprasza