O zarośniętych znakach drogowych, lenistwie radnych, cyborgu w mundurze z lizakiem „wykonującym czynności” oraz… kapciach… słów kilka

Estimated read time 8 min read

Ta historyjka rozpoczęła się kilka tygodni temu od listu Czytelnika, który doskonale wie o czym mówi. Jest oburzony ( i słusznie…) tym, co dzieje się przy ulicy Lipowej w Tucholi w kontekście ewentualnych represji policjantów wobec kierowców, którzy nie stosują się do znaków drogowych, znajdujących się przy tej ulicy z prostego powodu – kierowca ich nie zobaczy, nawet wtedy, gdyby okazał się być telepatą. W tej kwestii większość z nas już się nimi stała, a przynajmniej od chwili, gdy piesi na drodze stali się „świętymi krowami” i trzeba przewidywać ich idiotyczne zachowania.

 

Znak niczym duch

Przy Lipowej stoi znak ograniczający prędkość do 30 kilometrów na godzinę. Problem w tym, że skutecznie zakryła go roślinność. Pojechaliśmy na miejsce, zrobiliśmy serię zdjęć z nadzieją, że ich wystawienie w mediach społecznościowych spowoduje to, że ktoś się sprawą zainteresuje. Niestety, powróciliśmy do tego miejsca 15 sierpnia, kiedy obchodzone jest Wniebowstąpienie Najświętszej Marii Panny potocznie zwane świętem Matki Boskiej Zielnej. Dla nas ten dzień jest normalnym dniem pracy i jak się okazuje…, dla policjantów również, ale o tym za chwilę.

Co zastaliśmy przy Lipowej? Nic się nie zmieniło, znak zarósł całkowicie, do tego doszła uszkodzona tablica informacyjna, słowem nikogo z wyjątkiem Czytelników sprawa nie zainteresowała. Jak się okazuje, zawiedli również radni miejscy, którzy mają wszystko w nosie i są na wakacjach, osobliwie radny odpowiadający za tę część miasta, zawiodły miejskie służby drogowe, które nie patrolują swojego rejonu, zawiodła również policja, ściślej „drogówka”, która służy nie tylko do nakładania mandatów, ale również do rozwiązywania podobnych problemów z których musi sporządzić raport, analogicznie do zrujnowanych dróg, pełnych wyrw i garbów, stanowiące stałe zagrożenie dla ruchu drogowego. Nic takiego się nie nie wydarzyło, do czasu…

Skoro los tak chciał, postanowiliśmy skrócić „drogę służbową” i przejść do bezpośredniego powiadomienia policjantów z „drogówki” w tej pozornie błahej sprawie. To był nasz kolosalny… błąd!

Dzisiaj już wiemy, że policjant wykonujący zaplanowane czynności kontrolne na drodze, zachowuje się jak cyborg – nie rozwiąże żadnego problemu, ponieważ został „zaprogramowany na wykonywanie czynności”, jakich? Już wyjaśniamy.

 

Policjant niczym bezwzględny cyborg z ukierunkowanym oprogramowaniem – karać i nie dyskutować!

15-stego sierpnia o godzinie około 8-mej rano, jak to często się zdarza, na terenie parkingu leśnego, pomiędzy Tucholą i Rudzkim Mostem znajdował się radiowóz zaparkowany w taki sposób, aby kierowca jadący od strony Tucholi go nie zobaczył. Jesteśmy na miejscu i nie trzeba być Einsteinem, aby zlokalizować policjantów i przekazać im informację o sytuacji drogowej przy Lipowej. Oczywiście, nie  jest ona czymś pilnym, ale zwłaszcza Oni powinni o tym wiedzieć.

Nasza redakcja od lat znajduje się blisko funkcjonariuszy, choć jeszcze wcześniej bywało z tym różnie. W większości funkcjonariusze nas znają i wiedzą, że cenimy ich pracę, jak żadne inne medium, nasz błąd polegał na tym, że trafiliśmy prawdopodobnie na funkcjonariusza z zewnątrz ( być może z Bydgoszczy, efekt braków kadrowych w KPP w Tucholi ). Niestety, chyba nie do końca zna On specyfikę naszego miasta, być może powiatu, a tym bardziej ma problem z odczytaniem znaków firmowych na naszym redakcyjnym aucie. Cóż zdarza się, choć mamy w zwyczaju przedstawiania się, a w razie potrzeby okazywania legitymacji prasowej. Cofnięta ręka na przywitanie, brak ochoty na wysłuchanie tego, z czym przyjechał reporter, sporo dziwnych rzeczy zdarzyło się w ciągu tych kilku chwil, co utwierdza nas w przekonaniu, że ten policjant chyba jest maszyną, być może to policyjny cyborg, który właśnie testuje obywatela i sam jest testowany!

Można odnieść wrażenie, że policjant patrzy, ale nie słucha tego, co do niego się mówi, bo raptem odwraca się, kieruje radar w stronę nadjeżdżającego od strony Tucholi auta, szybkim krokiem wychodzi na drogę i zdecydowanym ruchem ręki „uzbrojonej w policyjny lizak” kieruje delikwenta na parking, podtykając mu licznik urządzenia, zaczynając chocholi taniec pt. „wykonywanie czynności”. A co my tam do cholery robimy? Również wykonujemy swoją pracę! Nie jesteśmy tutaj dla przyjemności!

Zdaje się, że kierowca spanikował, bo zaakceptował przedziwną procedurę zatrzymania. Zostawmy to, szkoda czasu, a powróćmy do sprawy znaku.

Zatrzymanie wspomnianego kierowcy zakończyło konwersację, której tak właściwie nie było. Nie było też cienia szansy nakreślenia problemu, co wzbudziło zażenowanie reportera, który z taką reakcją policjanta spotyka się pierwszy raz, a  który z mocnym postanowieniem na przyszłość dał wyraz całej sytuacji. Co usłyszał w odpowiedzi? Że ma  niewłaściwie obuwie do prowadzenia pojazdu.

Cóż, policyjny cyborg tym razem przesadził, zasugerowanie mandatu za obuwie, to nic innego, jak podwójna wpadka maszyny ( urządzenia ma prawdopodobnie wadliwą wersję oprogramowania i nie do końca zna przepisy), co próbował wyjaśnić reporter. Kłaniają się również tutaj zasady higieny w tym przypadku stóp. Kiedy mamy tropikalne temperatury oczywistą rzeczą jest, że zmiana obuwia jest koniecznością. Innego używa się do prowadzenia pojazdu, innego do chodzenia. Efekt? Wystarczy je zmienić zanim wyjdzie się z auta. I to miało tutaj właśnie miejsce, reporter chciał to udowodnić, ale nasz policjant wie lepiej, bo przecież „wykonuje czynności” – polowanie z radarem, a my śmiemy Mu w tym przeszkadzać!

 

Kopanie się z koniem 

Codziennie spotykamy się z różnymi osobami, jednego dnia „kręcimy” Prezydenta RP innym razem zajmujemy się inwestycjami i rozmawiamy ze specjalistami w swojej dziedzinie, jeszcze innym razem reagujemy na korespondencję od Widzów i Czytelników, cóż, taka robota. Jednak to opowiadanie (bo trudno te wypociny nazwać artykułem) pełne sarkazmu, daje nam do myślenia. Policjant – osoba do której ma mieć zaufanie zwyczajny obywatel zawodzi w tak elementarnej sytuacji, jak… rozmowa. Oczywiście, można było zaczekać do chwili, kiedy zakończą się w tym kraju liczne święta i wybrać się do komendanta KPP, czy szefa Prewencji i Ruchu Drogowego i naświetlić problem, można też było pominąć służby mundurowe i „zmyć głowę” odpowiedzialnemu za stan oznakowania w mieści urzędnikowi gminy. Wybrano jednak inną drogę i SŁUSZNIE, bo okazuje się, że to droga donikąd. Funkcjonariusz mający zadanie dyscyplinowania kierowców mandatami, jest głuchy na bodźce inne od zadanych.

Oczywiście, wbrew temu co napisano wyżej funkcjonariusz/”cyborg” jest człowiekiem i być może miał gorszy dzień, ale kiedy nosi się mundur, takie uczucia trzeba głęboko ukryć i przypomnieć sobie pewien tekst:

„Ja, obywatel Rzeczypospolitej Polskiej, świadom podejmowanych obowiązków policjanta,

ślubuję: służyć wiernie Narodowi, chronić ustanowiony Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej porządek prawny,

strzec bezpieczeństwa Państwa i jego obywateli, nawet z narażeniem życia (…)

Warto też, aby przełożeni wszystkich funkcjonariuszy „drogówki” wpoili swoim podwładnym to, że ich bezpieczeństwo na drodze jest priorytetem, gwałtowne pojawienie się w pasie drogowym, to dla nich śmiertelne zagrożenie, warto też czasami zwyczajnie uśmiechnąć się, aby rozładować atmosferę, wtedy stosownie do sytuacji można kogoś nie tylko ukarać, ale zwyczajnie pouczyć, no chyba, że dzieje się coś, o czym nikt nie mówi, a rządowa kiesa znowu świeci pustkami.

Warto też zagrać z kierowcami w otwarte karty, niech z daleka widzą radiowóz, policjanta, to zdyscyplinuje i zmotywuje ich bardziej, niż przerwanie podróży, która i tak nie jest dla nich łatwa, zwłaszcza o tej porze roku.

Podsumowanie

Ponieważ sprawa nieczytelnych znaków drogowych jest w naszym powiecie powszechna, zasypiemy sieć podobnymi fotografiami, może to spowoduje, że każdy wykona swoją pracę tak, jak należy. Dla nas to lekcja pokory ale tylko do pewnego stopnia, efektem będzie zamontowanie na stałe dodatkowych kamer w pojeździe, aby podobne sytuacje dokumentować od początku do końca. Ze słowem można polemizować, z obrazem… nigdy.


Mariusz R.Fryckowski

 

 

Powrót do NEWSROOMU

Administrator zaprasza