Po ostatnich wyborach samorządowcy (wszyscy) odeszli od dobrych praktyk informacyjnych zaklętych w jednym pojęciu: „konferencja prasowa”. Na efekty nie trzeba było długo czekać, media są niedoinformowane, a to, co pojawia się na sesjach rad wszelakich, to zaledwie czubeczek zwału lodu, który chowa się w nieprzebranej toni. Inną sprawą jest zwoływanie spotkań, których temat trafia do strefy publicznej w ostatnich minutach, tak przynajmniej było w naszym przypadku, a ten wiąże się ściśle z tym, co wydarzyło się kilka godzin temu w Raciążu.
Według naszej wiedzy byt szkoły w Raciążu nawet przez chwilę nie był zagrożony, tym większe zdziwienie wzbudziło to, o czym mówiono na spotkaniu burmistrza z mieszkańcami tej malowniczo położonej, przez to atrakcyjnej turystycznie wsi. Czego tak przerazili się mieszkańcy? Tego, że ich szkoła być może pójdzie w odstawkę? Jakieś petycje, monologi, po co to wszystko? Oczywiście, jest kontekst sytuacyjny, audyt oświatowy, który nie pozostawił złudzeń, że brak pieniędzy wymusi likwidację niektórych placówek. Blady strach padł na dwie: w Kiełpinie i Stobnie, to tam podobno ekonomia wymusza działania. Dlaczego? Brak dzieci, przez to utrzymanie każdego ucznia kosztuje krocie. Kiesa miejska wydaje się być pusta, kiedy pod uwagę weźmie się ten wydatek.
Sytuację przegłosują radni miejscy, to oni tutaj rządzą, a ich decyzję wykona burmistrz. I tutaj mamy lekki szok, zgrana rada, która nigdy „nie robiła burmistrzowi pod górkę”, raptem się zbiesiła? Nie cała, ale niewielki wyłom powstał. Trudno się temu dziwić radni służą lokalnej społeczności, a nie burmistrzowi i tak ma być!
Jakoś wszyscy raptem zrobili się wrażliwi na słowo „likwidacja”, unikają go jak mogą, ale fakt jest niezaprzeczalny, ciemne chmury utrzymują się nad Stobnem i Kiełpinem. Sprawą zainteresowano prawie wszystkie media i nie przyniosło to żadnego skutku. Kiedy tokisa zaproszono do udziału, uznaliśmy, że nie ma to już najmniejszego sensu. Pocieszające jest to, że nauczyciele nie stracą pracy, ale dzieci będą pielgrzymować pomiędzy domem i szkołą. Zabraknie czasu na dzieciństwo, to pewne.
Dwie wytypowane szkoły bronią się? Nie do końca, ponieważ zarówno w Tucholi, jak i w niektórych wioskach pojawiły się wymowne banery z treściami mówiącymi samorządowcom stanowcze „NIE”. dotyczą one Stobna. Kto i po co je wysmarował? Czy to podobna akcja, jak z drogami, za które odpowiada powiat i są w stanie agonalnym?
Wielka płachta niczego nie zmieni, kiedy kasa świeci pustkami. Co gorsze, na mieszkańców wypięli się również wybrani parlamentarzyści, którzy tak chętnie zabiegali o nasze głosy. Gdzie się podziali, kiedy burmistrz jest w potrzebie? No, tak, jedno pozuje z gęsiną, a drugi gdzieś zniknął, może walczy z efektami powodzi na południu naszej rozlatującej się… Ojczyzny? Gdzie podział się radny wojewódzki? Gdzie są marszałek i wojewoda? Tak, walczą o głosy dla swoich partyjnych kandydatów na prezydenta.
I można tak utyskiwać bez końca, ale fakt pozostaje niezmienny, ucierpią dzieci. Widać wyraźnie, że ich losem przejęli się nie tylko rodzice, ale również burmistrz. Skoro tak, to i zapewne wielka rada. Skąd wziąć kasę na to, aby uratować obie szkoły? Możliwości jest wiele, można pojechać do Warszawy i poprosić o wsparcie słynną „ministrę Nowacką”, co to tak ochoczo chce nam zdeprawować dzieci, można też pojechać do premiera, który być może będzie miał dobry dzień i nie zasłoni się amnezją lub kłamstwem. Można też żebrać pod kościołami, ale te etaty zdaje się są już zajęte, a w naszym regionie niepopularne. Pozostaje tylko kasyno i ruleta, ale monopol państwa na gry hazardowe jest stanowczy, trzeba zasilić w pieniądze „braci ukraińskich”. Co tam jakiś Wołyń i 100 000 ofiar – Polaków.
Słowem nic się nie da zrobić?
To o co u licha chodziło w tym spotkaniu w Raciążu? Dalibóg trudno nad tym zapanować, dlatego na początku relacji pojawia się czerwony napis” „bez komentarza” i tego się trzymajmy. Zakładamy, że ludzie posługują się swoimi komputerami osobistymi (mózgami) i pomimo zawirowań skoków ciśnienia, potrafią trzeźwo ocenić sytuację.
mrf.