Robią wrażenie, prawda? Ich wielkość, moc, iście kosmiczna technologia, nic tylko podpisywać wszystkie dokumenty, aby być w zgodzie ze światowymi „tryndami”. Na co Państwo czekają? Wszystkie ręce do góry w geście – jesteśmy za! Ale co to? Aż tylu się zastanawia? Dlaczego? I na to pytanie odpowiemy sobie w tym tekście.
Zacznijmy od tego, że w portalu gminnym Gostycyna pojawiła się zdawkowa informacja dla mieszkańców.
„Zapraszamy na spotkanie konsultacyjne dot. opracowania miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego
Wójt Gminy Gostycyn serdecznie zaprasza na spotkanie konsultacyjne dotyczące opracowania miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego w związku z planowaną budową farmy wiatrowej na terenie sołectw Przyrowa i Wielka Klonia.
Data i miejsce spotkania:
📅 30 stycznia 2025 r. (czwartek)
⏰ Godziny: 14:30 – 16:00
🏢Gminny Ośrodek Kultury w Gostycynie
📍 ul. Główna 35Zapraszamy wszystkich zainteresowanych mieszkańców do udziału w spotkaniu.”
Oczywiście nie wiemy kto prócz samorządowców weźmie udział w spotkaniu, zakładamy, że któryś z przedstawicieli inwestora, może sam inwestor, może też wykonawca. Zastanawiają nas godziny spotkania, czyli odbędzie się ono w ograniczonym gronie, ze względu na to, że to czas w którym młodzi ludzie są w pracy. Takie spotkanie powinno odbyć się w godzinach wieczornych np. Pomiędzy osiemnastą, a dwudziestą. Za nami pierwsza skucha.
Drugą jest wybór dnia, czwartek nie rokuje dobrze, zdecydowanie lepszym dniem jest piątek. Kto zdecydował o dniu i godzinach? Zapewne to kompromis pomiędzy władzami gminy, a delegacją. Jest zgniły.
Wybór miejsca.
Idziemy o zakład, że dokonano już wstępnego rozeznania i inwestor już wie, które miejsca nadają się do stworzenia farmy wiatrowej. Zapewne wziął pod uwagę wszystkie korzystne dla siebie czynniki. Pozostaje tylko przekonać ludzi i to nie powinno mu przyjść z łatwością.
Czy budowa wiatraków ma sens?
Z punktu widzenia Unii Europejskiej z pewnością tak, zwłaszcza, że polskie rządy podpisały tony papierów, które zobowiązują je do zmiany sposobu wytwarzania energii elektrycznej inaczej, niż z elektrowni węglowych, co jest dla Polski proszeniem się o kłopoty. To już się dzieje, rządy PO/PiS mają w tym względzie wiele na sumieniu, łącznie z zatapianiem kopalni węgla kamiennego (ogrzewanie domów, również elektrycznością) jak i zobowiązanie się do wygaszenia wydobycia w kopalniach węgla brunatnego, a te jak wiadomo dostarczają paliwo do elektrowni. Prócz tego likwiduje się specjalistyczne zakłady produkujące bloki energetyczne. Wszystko w myśl ekologii i naszego dobra.
Tymczasem w Niemczech odnotowujemy reaktywację kopalń ze względu na to, że elektrownie wiatrowe nie są w stanie dostarczyć potrzebnych ilości energii. Dla nas alternatywą miały być wpierw niewielkie elektrownie atomowe, później wybudowanie kilku z prawdziwego zdarzenia. Mieli się tym zająć Amerykanie, teraz okazuje się, że trwają rozmowy z Kanadyjczykami.
Niebagatelną sprawą jest kredyt, dla niepoznaki nazwany KPO, który unia z trudem nam wypłaca, a od którego już płacimy odsetki. Warto wiedzieć, że znajdujemy się w fazie ratowania gospodarki niemieckiej ( jak na kolonię przystało) od której kupujemy różne śmieci i to dosłownie! Przykład? Trzydziestoletnie tramwaje.
Wiatraki nie rosną na drzewach, kupujemy je głównie od Niemców, firma Siemens może się cieszyć, przetrwa.
Polska ma wiele potrzeb, najbardziej palącą jest odbudowa terenów popowodziowych. Nie pozbieraliśmy się też po tzw. pandemii. Jeżeli ktoś myślał, że KPO rozwiąże problemy, to się bardzo pomylił.
Wiatraczki za KPO? Jawohl!
Wiatrak w opłotkach? To brzmi dumnie?
Może dla pasjonatów, bo mieszkańcy muszą mieć świadomość tego, że wyrażając zgodę na wybudowanie tych konstrukcji sporo ryzykują i tutaj z pomocą przychodzi nauka, ściślej instytuty, które walczą o granty, a te mogą otrzymać od UE wtedy, gdy ich polityka jest zbieżna z unijną. Co to oznacza? Ekologia i… największy klimatyczny szwindel w dziejach Europy. Przebija go tylko handel ilościami CO2.
Kiedy powstaje wiatrak to…
Wpierw trzeba przetworzyć wiele ton węgla, wiatrak to konstrukcja okazała, choć proces jej powstawania daleki jest od ekologii. Jest problem z jego wyprodukowaniem, a jeszcze większy z utylizacją. Miejmy świadomość tego, że żywotność nowej turbiny to zaledwie 25 lat, pod warunkiem, że jest prawidłowo konserwowana. Kto zagwarantuje nam , że te stawiane nie są używane? Zna się Pan/Pani na tym? Zaufają państwo inwestorowi? Tak? OK., może mówi prawdę. Załóżmy, firma „A” buduje i konserwuje wiatrak, ale jeżeli po kilku latach firma „A” przestanie działać i jej schedę odziedziczą firmy B,C,D i itd.? Po 25 latach będzie problem z ich utylizacją, dodatkowo w gruncie pozostanie betonowa konstrukcją, którą być może, usunąć na własny koszt będzie musiał np. rolnik, zachęcony dodatkowymi pieniędzmi za udostępnienie gruntu, a być może gmina, na której terenie stoi wiatrak, lub cała farma?
Warto ten punkt rozwinąć i dopytać prelegentów, ale wpierw zapisać ich imiona, nazwiska, funkcje i adresy.
Jak przebiega utylizacja zużytego wiatraka? Nijak, bo nie ma jeszcze takiej technologii, chociaż podobno Polacy mają na to wstępny patent. Zapewne sprzedadzą go za bezcen ( jak grafen) i pozostaniemy wszyscy z ręką w nocnikach. Do tej pory próbowano robić z nich mosty, kładki lub zwyczajnie się je zakopuje. Ot, taka ekologia.
Czy wiatraki są opłacalne?
Oczywiście! Głównie dla producenta i pośredników, to gigantyczne pieniądze. A dla nas?
Wszystko w zależności od lokalizacji. W naszym przypadku, czyli w Borach Tucholskich nie powinno być takich konstrukcji, skoro mamy rezerwaty, tereny objęte Naturą 2000 itd. Ktoś jednak uznał, że pozwolenie na budowę domu kopułowego, to marny pomysł, ale ustawienie wiatraków to już pełnia szczęścia. Co na to leśnicy? Sami mają problem, bo w swoich lasach też będą mieli wiatraki i to gigantycznych rozmiarów!
Turbiny wiatrowe, które działają na terenach o dużej wietrzności (szczególnie rejonach przybrzeżnych – na lądzie i na morzu), zwracają koszt inwestycji w ciągu kilku lat. Jednak może to być zarówno 5, jak i ponad 10 lat! A w gminie Gostycyn? Złóżmy, że będzie to dziesięć lat. Policzmy, dziesięć lat , to zwrot kosztów, zysk to eksploatacja przez pozostałe 15 l. Przemnóżmy to przez ilość wiatraków w farmie…
Matematyka kłamie? Raczej nie…
Wiatrak ma to do siebie, że pracuje wtedy, kiedy wieje wiatr. Dmucha słabiej, mocniej, lub nie ma go wcale, a to oznacza, że wiatrak, jako źródło energii, jest urządzeniem niestabilnym. Przekonali się o tym Niemcy, którym otworzyły się wszystkie klapki ostrzegawcze, kiedy stwierdzili, że mają ujemny bilans energetyczny, bo pięknego dnia nie było wiatru. Szybciutko uruchamiają zakonserwowane kopalnie ( my je zniszczyliśmy) i jeszcze szybciej stanęli do przetargów o polski węgiel i nie mają konkurencji, bo polskie firmy nie spełniły narzuconych warunków. To nawet nie jest śmieszne. Mamy jednak pierwszy wniosek, wiatrak vs. patriotyzm gospodarczy, o którym tak wiele mówi przed wyborami? Kpiny z wyborców.
Skutki wybudowania wiatraka.
Jest ich tak wiele…, porozmawiajmy o najważniejszych. Zacznijmy nietypowo. Na wielu płotach, za drobną opłatą u ich właścicieli pojawiły się banery pt. KUPIMY TWOJĄ ZIEMIĘ W DOBREJ CENIE”. Oferent ma oczywiście swoje plany, może nim być np. spekulant, deweloper, właściciel ziemski lub inny przedsiębiorca z konkretnym celem, na dostatnie życie.
Z wiatrakami jest podobnie z tym, że to rząd musi zadbać o to, aby wytworzyć pewną ilość energii odnawialnej. Ma oczywiście problem – ludzi i… narzędzia – specustawy. Dla zachowania pozorów wysłucha jednak szeregowego obywatela, zakładając, że ten zabierze głos. Jeżeli stawia opór, a ma kawałek gruntu zdatnego do postawienia elektrowni wiatrowej, warto go zachęcić profitami w pieniądzu. Złote góry i obiecanki zawsze robią wrażenie.
A co z ludźmi?
Do tej kategorii zaliczamy również szczęśliwca, który już podjął decyzję (pozytywną) i pewnego dnia obudziło go coś bliżej nieokreślonego. Tych dni będzie wiele.
***
Odpowiedź na interpelację nr 2744
w sprawie perspektyw i ograniczeń, szans i zagrożeń dla rozwoju budowy elektrowni wiatrowych w Polsce
Odpowiadający: podsekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia Krzysztof Łanda
Warszawa, 23-05-2016
Szanowny Panie Marszałku,
w odpowiedzi na interpelację nr 2744 złożoną przez Pana Posła Krzysztofa Sitarskiego, przekazaną przy piśmie z dnia 29 kwietnia 2016 r., w sprawie perspektyw i ograniczeń, szans i zagrożeń dla rozwoju budowy elektrowni wiatrowych w Polsce, uprzejmie przekazuję posiadane informacje na temat wpływu działalności elektrowni wiatrowych na zdrowie i funkcjonowanie człowieka.
Na wstępie należy zaznaczyć, że obecnie nie tylko w Polsce, ale również na całym świecie powszechnie stosowane są siłownie wiatrowe o poziomej osi obrotu z wirnikiem po stronie nawietrznej, czyli tzw. turbiny nawietrzne (up-wind turbines). Faktem jest, że tego typu turbiny wytwarzają niepożądane dźwięki. Pracy turbin wiatrowych towarzyszy hałas dwojakiego rodzaju, a mianowicie hałas mechaniczny i hałas aerodynamiczny. Hałas mechaniczny jest generowany przez układy mechaniczne znajdujące się głównie w gondoli, w tym generator, przekładnię i skrzynię biegów. Natomiast hałas aerodynamiczny jest powodowany przez obracające się łopaty turbiny. Hałas mechaniczny obejmuje typowy zakres częstotliwości słyszalnych (powyżej 100 Hz). Nie jest on dominującym hałasem towarzyszącym pracy turbin wiatrowych. Łatwo jest go ograniczać. Z kolei hałas aerodynamiczny jest hałasem szerokopasmowym, obejmującym zarówno infradźwięki (1-20 Hz), jak i hałas niskoczęstotliwościowy (10 (20) – 250 Hz) oraz hałas słyszałny (20 – 20000 Hz), w tym charakterystyczny dźwięk przejścia łopat przez wieżę turbiny.
Turbiny wiatrowe to względnie nowe źródło hałasu środowiskowego, stąd ich wpływ na zdrowie ludzi nie jest w pełni rozpoznany. Nic więc dziwnego, że istnieją różnice pomiędzy opiniami nt. skutków oddziaływania hałasu turbin wiatrowych, prezentowanymi w czasopismach recenzowanych oraz literaturze popularnej i nierecenzowanych czasopismach lub materiałach pokonferencyjnych. W literaturze naukowej wskazuje się na istotny statystycznie związek pomiędzy uciążliwością turbin wiatrowych i generowanym przez nie hałasem (słyszalnym), zwraca się przy tym uwagę na czynniki warunkujące subiektywny odbiór uciążliwości, w tym wizualne oddziaływanie i nastawienie do turbin, a także na powiązania pomiędzy uciążliwością oraz jakością snu i stresem. Natomiast prace opublikowane w nierecenzowanych czasopismach wskazują na bezpośredni związek przyczynowy pomiędzy generowanymi przez turbiny infradźwiękami, a skutkami zdrowotnymi („syndromem turbiny wiatrowej” i „choroby wibroakustycznej”) obserwowanymi u ludzi żyjących w ich sąsiedztwie.
Tymczasem w świetle dostępnych danych literaturowych, nie ma wiarygodnych dowodów, że poniżej progu percepcji słuchowej infradźwięki wywołują jakiekolwiek niekorzystne skutki fizjologiczne lub psychologiczne. W szczególności przy obecnym stanie wiedzy brak jest niepodważalnych podstaw, aby móc powiązać chorobę wibroakustyczną i syndrom turbin wiatrowych z ekspozycją na infradźwięki towarzyszące pracy turbin wiatrowych zwłaszcza, że coraz więcej danych literaturowych wskazuje, że objawy im przypisywane mogą być tłumaczone efektem nocebo.
W związku z powyższym, infradźwięki generowane przez turbiny wiatrowe z racji poziomów ciśnienia akustycznego niższych od progu percepcji słuchowej nie stwarzają bezpośredniego zagrożenia dla zdrowia i samopoczucia ludzi mieszkających w ich sąsiedztwie. W przeciwieństwie do infradźwięków problem stanowi hałas słyszalny.
W świetle dostępnych danych literaturowych, w tym wyników badań własnych Instytutu Medycyny Pracy w Łodzi, hałas towarzyszący pracy turbin wiatrowych stanowi źródło uciążliwości dla części ludzi mieszkających w ich sąsiedztwie. Co więcej, hałas ten jest oceniany jako bardziej uciążliwy niż inne hałasy środowiskowe (np. hałas drogowy) o zbliżonym poziomie, a u osób, dla których jest on uciążliwy częściej występują zakłócenia snu i reakcje stresowe.
Nic więc dziwnego, że w niektórych krajach (np. Anglii, Danii, Holandii, Nowej Zelandii) ustalono dopuszczalne poziomy hałasu pochodzącego od turbin wiatrowych oraz przyjęto specjalne wskaźniki (np. poziomy statystyczne L90) lub/i kryteria oceny tego rodzaju hałasu (np. oparte na ocenie „przewyższenia” tła akustycznego”). Natomiast w innych krajach w odniesieniu do farm/turbin wiatrowych są stosowane takie same kryteria oceny jak dla innych źródeł emisji hałasu do środowiska.
Łączę wyrazy szacunku
Z upoważnienia
MINISTRA ZDROWIA
PODSEKRETARZ STANU
Krzysztof Łanda
https://www.sejm.gov.pl/sejm8.nsf/InterpelacjaTresc.xsp?key=72A3D901
***
Czy już rozbolała Państwa głowa? Będzie jeszcze ciekawiej!
Choć zabrzmi to niewiarygodnie, isttnieje nawet Efekt nocebo został opisany w naukach medycznych jako objawy i dolegliwości, których przyczyną jest negatywne nastawienie pacjenta do określonego leku lub terapii. Wyjaśnia on przypadki osób, które uskarżają się na dolegliwości związane z syndromem turbin wiatrowych, choć nigdy nie znalazły się w sąsiedztwie wiatraka. Poszkodowani twierdzą, że nieprzyjemne doznania pojawiły się po obejrzeniu nagrania wideo, a nawet zdjęcia turbiny wiatrowej w gazecie. Śmieszne? Pewnie! My Polacy dla kasy wytrzymamy wszystko?
Jaka jest bezpieczna odległość od wiatraka? Naukowcy twierdzą, że pół kilometra wystarczy, nasi niektórzy politycy (idioci z przekonania) zapewniają, że trzysta metrów to aż nadto, będzie można zagęszczać ilość turbin. Inni naukowcy twierdzą, że bezpieczną odległością są trzy kilometry! Komu wierzyć? Tylko sobie i wiedzy dostępnej, nawet dla laika.
Pozostaje już tylko kwestia ptaków.
Elektrowni wiatrowych nie stawia się też w miejscach migracji ptaków, ani w pobliżu zbiorników wodnych, gdzie podchodzą one do lądowania. Można zatem uznać, że współcześnie budowane elektrownie wiatrowe są w wysokim stopniu przyjazne środowisku również w aspekcie bezpieczeństwa ptaków i nietoperzy. Większej bzdury nie słyszałem, statystyki powiadają, że ilości ptaków, które giną dostając się w zasięg wirnika jest znikoma, do przyjęcia, ale chyba tylko wśród ludzi, ptaki zapewne widzą to inaczej.
Statystyki są ogólnie dostępne w sieci, dobitnie na ten temat wypowiada się polski polityk wyklęty – pan Grzegorz Braun, który o wiatrakach wyraża się dobitnie: „wiatraki do mielenia ptaków” i w tym co mówi ma wiele racji, tej nie szczędzą mu też ornitologowie.
Okiem laika
Jeżeli ja mam tyle wątpliwości co sensowności budowy farm wiatrowych, to ile mają ich niezależni specjaliści? Jeżeli już bawimy się w unijne dyrektywy energetyczne „pokryte zielenią”, to twórzmy kompleksy elektrowni słonecznych, ale nie na terenach, które wykorzysta rolnictwo, a na terenach bezludnych. Idealne do tego celu są pustynie, a tych nie brakuje. Tak, czy inaczej, wszystko zawiera się w jednym – pieniądzach. Bo tak naprawdę nie o transformację energetyczną tutaj chodzi, a o niewyobrażalne pieniądze, które na wiatrakach ludzkiej naiwności mogą zarobić koncerny. To one rządzą światem, my jesteśmy dla nich tylko… wirusem, a tego należy wykończyć szczepionką, ze składem z wyssanym z brudnego paluch laboranta z Wuhan.
Sytuację przerwał nowy prezydent USA Donald Trump i stał się trendsetterem, teraz czas na szefów państw Europy inaczej będzie z nami źle…
Gostycyn, materiał za względu na dawną sympatię do Państwa. Bycie Don Kichotem we własnym miejscu zamieszkania ciągle brzmi dumnie.
Pozdrawiam.
Mariusz R.Fryckowski