Piękna pogoda utrzymała się, bo umówmy się, od niej prawie wszystko zależy, również to, aby ruszt był pełen mięsiwa i innych smakołyków. Majówka, to w głównej mierze „wielkie żarcie” i… bardzo dobrze, bo przy stole Polaków rozmowy mają większe znaczenie, niż bełkot polityków w Sejmie, czy Senacie.
Jak Polska długa i szeroka wszyscy się bawią i wypoczywają. Podobno nasze zasoby finansowe spadają na łeb i szyję, ale jakoś miejscowości wypoczynkowe nie narzekają na brak gości. Nawet w naszym rejonie pensjonaty pękają w szwach.
Zapobiegliwi w czasie trwania tzw. pandemii pokupowali sobie kampery i przyczepy kempingowe i też korzystają z tego dobrodziejstwa ile wlezie.
I to są bardzo dobre wiadomości dla lokalnego świata, który żyje w cieniu wojny, kto wie, może to ostatnia taka majówka?
A jak wygląda to u nas? Nijak, wykazujemy się pomysłowością i spędzamy ten czas według naszego uznania, bo jakoś nasi najbardziej ulubieni samorządowcy „zacięli się” i tylko nieliczni „coś” zorganizowali dla swoich mieszkańców. Tutaj zdecydowanie na pierwszym miejscu znalazły się gm. Lubiewo i impreza w Wielonku oraz gm. Kęsowo, która zaprosiła chętnych do zabawy w Wieszczycach. A co z Tucholą? Majówka będzie, ale za dwa tygodnie.
Nie ma powodu prześcigać się w medialnych informacjach, gdzie warto być, te miejsca zaproponowaliśmy wieczór temu, chętnych zaprosiliśmy do Torunia, Bydgoszczy, Czerska, Wiela, Rytla.
A co my robiliśmy dzisiaj? Odwiedziliśmy dwa miejsca, pierwszym była przeprawa promowa na granicy dwóch powiatów, a drugim wspaniały Bar Mewa w Brdzie. Szczerze mówiąc w tym ostatnim miejscu było najprzyjemniej. Cisza, spokój i wspaniali gospodarze. Najpiękniejsze jednak w tym wszystkim było to, że spotkaliśmy tam innych wspaniałych ludzi – gości, którzy garściami czerpali z tego miejsca.
I tak ma być!
(red.)