Słupy odłączyły się od Bladowa tworząc sołectwo o tej samej nazwie. Decyzja mieszkańców została uszanowana, ci wybrali sołtysa i wszyscy „poszli na swoje”. Problem w tym, że Słupy pozbawione są tego, co mają inni. Brak im miejsca, gdzie mogliby się spotkać – świetlicy wiejskiej, mają problem z drogami, a tak właściwie Słupy stanowią 150 osobowy problem, z zaznaczeniem „chyba”, ponieważ podczas dzisiejszego spotkania w świetlicy wiejskiej w Bladowie (hit!) tę społeczność reprezentowała garstka osób. Za to była wyjątkowo głośna.
Tematem przewodnim miała być inwestycja dotycząca budowy farmy fotowoltaicznej przez inwestora o dźwięcznej nazwie RAWICOM.
Niestety, zanim przedstawiciele zabrali głos, posypały się „gorzkie żale” na wszystko i wszystkich. Z iście benedyktyńską cierpliwością na wszelkie zarzuty odpowiadał burmistrz Tucholi. Doprawdy, nie ma takiej pensji, za którą trzeba znosić takie dialogi.
Jednak uwaga, nie możemy potępiać w czambuł tego, co mówili mieszkańcy Słupów, problem leży w odbiorze informacji od urzędników.
Spore zdziwienie wywołały informacje o sposobach komunikacji na linii Urząd Miasta – mieszkaniec. Kwestia publikacji wszelkich odezw ma swój początek i koniec w przepisach, o czym szeroko wypowiedział się m.in. obecny na spotkaniu kierownik Wydziału Infrastruktury i Planowania Przestrzennego, pan Waldemar Walkowiak. I spostrzeżenia podobne do wymienionych można mnożyć przez kolejnych kilka akapitów.
Tak, czy inaczej minęła ponad godzina, zanim do głosu doszli gospodarze spotkania, przedstawiciele inwestora RAWICOM, którzy chcą wpompować potężne pieniądze w naszą gminę, tym razem po sąsiedzku, wioską Słupy w budowę potężnej elektrowni słonecznej.
Mieszkańcy już zdążyli oprotestować inwestycję zwołując lokalne media i przedstawiając swoje argumenty. Inwestor w większości je poznał i dzisiejsze spotkanie miało na względzie rozwianie wszelkich wątpliwości.
Nie oznacza to jednak tego, że dzisiejsze pertraktacje ze społeczeństwem zakończyły się sukcesem.
Do tego droga odległa, ale warto powiedzieć jasno, panie i panowie urzędnicy UM w Tucholi, również przedstawiciele inwestora, do ludzi trzeba mówić językiem prostym i zrozumiałym! Nie wszyscy mieszkańcy są biegli w prawie i nie do końca wiedzą, co oznacza urzędniczy żargon, nawet ten, który obowiązuje od lat.
Mieszkańcy Słupów wyjątkowo boleśnie zderzyli się z rzeczywistością i już wiedzą o tym, że stworzenie swojego własnego, lokalnego samorządu, to nauka, nauka i jeszcze raz nauka. Pani sołtys wszystkiego za Państwa nie zrobi!
Inny problem ma wspomniana, postanowiła stanąć po stronie mieszkańców, świetnie! Taka jest jej rola, ale warto przeanalizować również ze środowiskiem lokalnym co dalej stanie się ze Słupami? Potrzeb jest wiele, a kasa miejska świeci pustkami i nie jest powodem jakaś wyimaginowana niegospodarność. Wina leży po stronie rządu, który przekazał zbyt małą kwotę pieniędzy, efekt już znamy, bo na pierwszy ogień miały pójść szkoły, ściślej, miały zostać zlikwidowane dwie. Tak się nie stanie, przynajmniej do wyroku sądu.
Tym samym kasa miejska albo sięgnie już drugiego dna, albo polegnie w kredytach. Czy możliwy jest dawny kurs starostwa, które realizowało latami program naprawczy? To możliwe, ale nie pod rządami obecnego burmistrza, który każdą złotówkę zanim wyda, obejrzy nie dwa, a pięć razy i postawi jeszcze na baczność pół urzędu i skarbnika, nawiasem, świetnego fachowca w swojej branży.
RAWICOM ma koszyk pełen propozycji i to finansowych, będzie płacił podatki i to będą potężne sumy dla gminy, ta już zapowiedziała, że podzieli się ze Słupami. Burmistrz miał na myśli np. wybudowanie świetlicy wiejskiej, na co ktoś z mieszkańców z głębi sali odpowiada, że „sami sobie wybudujemy w czynie społecznym”. Rany, Słupy utknęli w czasach Gierka?
To nie do końca jest wina mieszkańców Słupów, oni stali ofiarami gwałtownych zmian, to stwierdzenie odnosi się do ludzi w podeszłym wieku, którzy nie korzystają z globalnej sieci i innych współczesnych wynalazków. Nie róbmy jednak z tej wsi skansenu, trzeba rozmawiać i to zadanie należy do urzędników, pod warunkiem, że mieszkańcy też będą tego chcieli.
Idziemy o zakład, że nikomu nie będzie się chciało, z wyjątkiem garstki osób.
Laboga, co robić?
To proste, należy wynegocjować najlepsze z możliwych dla siebie warunki, poznać partnera bliżej i zadbać o swoją przyszłość. Ta instalacja będzie potrzebowała obsługi, powstaną nowe miejsca pracy i to na miejscu! Wieś wzbogaci się o infrastrukturę i nie będzie żebrała po urzędach, tylko będzie egzekwowała zapisy w umowach. Koniec, kropka!
Zadaliśmy sobie trud i jak zawsze przy takich okazjach sprawdziliśmy inwestora. Krótko, ma potężne doświadczenie, specjalistów również z uczelni wyższych i co ważne nie jest firmą krzak.
I krótka dygresja w stronę inwestora. Panowie, Słupy liczą około 150 dusz, zapakujcie całą wieś w dwa autobusy, zabierzcie ich do swojej siedziby, która jest stosunkowo blisko, pokażcie im gotowe inwestycje, świetnym przykładem jest ta w Wałczu, wręcz modelowa. Ludzie zrozumieją, poważnie!
****
mrf.


























