Zakończyły się wybory samorządowe, te w naszym powiecie były wyjątkowe, bo widać jak na dłoni, kto z kandydatów zachował klasę , a kto nie. Jedno jest pewne, wzajemne animozje na linii powiat – gminy chwilowo zejdą na plan dalszy, przewidujemy, że ponowne konflikty pojawią się za jakieś pół roku. Inną sprawą są same wybory, a ściślej, kwestia wyborców, którzy w naszym powiecie oddali tysiąc głosów nieważnych. Sytuacja godna analiz specjalistów. Niestety, temat przemilczano.
Gdyby owe tysiąc głosów w jakiś cudowny sposób było ważnych, kto wie, jak potoczyłyby się ostatnie wybory samorządowe. Optymistycznie załóżmy, że przy wyborach nikt nie „majstrował”, a to wyborcy zwyczajnie nie potrafią prawidłowo oddać głosu. Zadajmy sobie proste pytanie, dlaczego? Czy to kwestia inteligencji? No, zdecydowanie nie, a może brak wiedzy, jak technicznie oddać ważny głos? Być może właśnie tutaj jest pies pogrzebany.
Według Art. 5 ust. 12 Kodeksu wyborczego znak „X” to, co najmniej dwie linie, które przecinają się w obrębie kratki, czyli miejsca, które zakreślamy dokonując wyboru konkretnej osoby. Przy okazji warto skrytykować słynną metodę D’Hondta*, którą w dość prosty sposób można wypaczyć, poprzez np. turystykę wyborczą, ale umówmy się w wyborach samorządowych tej uprawiać nie było można, za to w parlamentarnych już tak, dlatego wielu specjalistów twierdzi, że właśnie te wybory sfałszowano w tak prosty sposób. Zostawmy to, będzie nas to „kosztowało zaledwie utratę suwerenności”.
Zostańmy w opłotkach.
Skoro mamy dwóch podejrzanych, rozpatrzmy ten najbardziej oczywisty, a być może w przyszłości podobnych błędów już nikt nie popełni.
(red.)