Po wyborach, każdego dnia, jesteśmy świadkami jakiegoś medialnego cudu politycznego. Stosunek głosów zjednoczonej prawicy ( Mhm.., „prawicy”!) do nieprzejednanej opozycji, nie pozostawia złudzeń? Otóż, możemy się bardzo zdziwić, gdyż w myśl stwierdzenia niejakiego Władysława Gomułki- starego i zapomnianego aparatczyka, któremu w 1945 roku nieopatrznie wymsknęły się słowa „…władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy”, sytuacja może się powtórzyć.
Politycznym i telewizyjnym ekspertom oraz komentatorom „zapomniało się” o pewnym fakcie, otóż, aby wybory zostały ogłoszone ważnymi, potrzeba wyroku Sądu Najwyższego ( art. 101 Konstytucji RP) i tutaj zapadła głucha cisza.
Po każdych wyborach rozpatrywane są protesty wyborcze, a wiemy, że takich wpłynęło grubo ponad tysiąc i już powinny być rozpatrywane przez wspomniany organ, a tu nic się nie dzieje! I ponownie trwa bardzo wymowna i być może niebezpieczna… cisza.
Czy dzieje się coś, z czego nie zdajemy sobie sprawy? Wygląda na to, że taka możliwość istnieje.
Premier Morawiecki wie, że już wkrótce dojść ma do pierwszego posiedzenia Sejmu w nowym składzie, ale ciągle z miną „wytrawnego stratega” i dość enigmatycznie wyjawia, że zbiera brakujące głosy wśród posłów / elektów opozycji, kusząc ich stołkami i apanażami. Czy ta sztuczka uda mu się? Być może w kilku, kilkunastu przypadkach tak, ale o większości raczej mowy być nie może, tzw. opozycja zwarła szyki i pośladki.
Co pozostaje? Ogłoszenie nieważności wyborów przez Sąd Najwyższy i to zdaje się załatwić wiele spraw oraz łączy się z nieuniknionym – stanem wyjątkowym, gdzie na obecna scena polityczna zostanie zamrożona, a później przedłużona o kolejne 90-siąt dni (art.101 Konstytucji RP).
Istnieje oczywiście możliwość wybuchu ogólnego niezadowolenia ( stąd stan wyjątkowy) , gdzie do gry dzięki np. BND*, mogą zostać włączeni nasi umiłowani goście, których utrzymujemy od lat, a nie jest wykluczone, że po wielu doniesieniach o przemycie broni do Polski, być może mogą dzierżyć w dłoniach jakieś żelastwo. Powtórka z historii?
Jeżeli doszłoby do rozruchów zadziała dodatkowo jeszcze ustawa 1066, o której zdaje się wszyscy zapomnieli, a którą podpisali nasi polityczni wybrańcy – idioci.
Na jej podstawie może zostać nam udzielona „bratnia pomoc” ze strony unijnych ( czyt. niemieckich) krajów ( jak za czasów ZSRR).
Cóż to za ustawa? To ustawa o…
…„udziale zagranicznych funkcjonariuszy lub pracowników we wspólnych operacjach lub wspólnych działaniach ratowniczych na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej”.
Dokument ten pod pozorem konieczności dostosowania do unijnego prawa, wprowadza niepotrzebne i bardzo niebezpieczne dla nas rozwiązania prawne. Otóż ustawa ta otwiera furtę do legalizacji działań na terenie Polski przez zagraniczne formacje policyjne i angażowanie na naszym terytorium np. sił specjalnych. W ten sposób i na własne życzenie, pozbyliśmy się jednego z najważniejszych atrybutów naszej suwerenności.
W świetle innych zagrożeń, które kierują unię w stronę superpaństwa, kosztem państw narodowych ( w tym Polski), sytuacja wydaje się zbliżać do punktu krytycznego – wyjścia Polski z UE wzorem Wielkiej Brytanii, co nie jest takie złe, ze względu na ogólnoświatową kampanię antypolską i próby błyskawicznych zmian traktatów na korzyść Niemiec i Francji, przy jednoczesnym odsunięciu wpływów USA na Europę. Potrzeba tylko drobiazgu – referendum, a to musi się odbyć wtedy, gdy już chaos zostanie zażegnany, a wkurzeni ludzie szeroko otworzą oczy i zakreślą „budkę” ( nie mylić z Borysem) z napisem „za”.
Ogłoszenie stanu wyjątkowego w Polsce uskutecznić może prezydent RP i ten zabieg zmieni wszystko pod pewnym warunkiem, jak zachowa się nasz najważniejszy sojusznik – USA, wobec odradzających się wpływów w Polsce niemieckiej BND i jej związków z diasporę ukraińską, przebywającą w Polsce.
Kiedy tę sytuację połączymy jeszcze z działaniami wojennymi Putina, pozostaną nam już tylko: przekuwanie kos na sztorc oraz struganie proc i łuków, bo jesteśmy najbardziej rozbrojonym krajem na świecie.
mrf.
*BND – Bundesnachrichtendienst – agencja wywiadowcza utworzona w Republice Federalnej Niemiec w 1956 roku, wywodząca się z tzw. Organizacji Gehlena, z siedzibą przy Gardeschützenweg 71-101 w Berlinie oraz przy Heilmannstr. 30 w Pullach niedaleko Monachium.