Niektórzy mówią, że my, mieszkańcy, stanowimy zaścianek, świetnie! Uwielbiamy ten stan, a jeszcze bardziej zdrowe gnuśnienie, ale zawsze w warunkach czystego powietrza i względnego bezpieczeństwa. Kiedy ktoś próbuje nam zakłócić ten stan, wyjmujemy osobiste, szybkostrzelne działko – długopis, gromadzimy amunicję – ryzę papieru i wzorem snajperów Navy Seals obieramy cele – instytucje i… negocjujemy. Kiedy instytucje zawodzą, używamy ciężkiej artylerii, tej nie do zniszczenia – powszechnych protestów w każdej formie.
Słynna „kompostownia”, to inwestycyjny falstart i obraza dla mieszkańców, skutki niedorzecznego pomysłu pobudziły podobno do refleksji prezesa niechcianej w Tucholi firmy. Jego heroldowie, kolokwialnie mówiąc, „wyłożyli się” na całej linii, traktując mieszkańców miasta jak… i tutaj każdy może dopisać sobie to, co chce.
Warto, by firma wręczyła im dymisję, za amatorszczyznę w działaniach. I raptem co się okazuje? Ano to, że mieszkańcy nie stanowią zaścianka, nie gnuśnieją, a zwyczajnie dbają i to o siebie nawzajem! Nikt się tego nie spodziewał? Błąd!
No dobrze, ale co na to wszystko nasz reprezentant – burmistrz? Nie miejmy złudzeń, okazuje się, że gospodarz miasta i całej gminy dysponuje i użyje „broni masowej zagłady” – takiego aparatu, który bez dalszego rozlewu gniewu mieszkańców, wysadzi wszystko w powietrze jednym pociągnięciem… pióra i dobrej woli. Kiedy połączymy te wszystkie możliwości, okazuje się, że Tuchola uzbrojona jest po zęby i nikt bez naszej zgody nie zasmrodzi nam miasta, a tym bardziej gminy.
Konkluzja? GEOTRANS – GO HOME i nigdy tutaj nie wracajcie z żadną inwestycją, to NASZE MIASTO!
(mrf.)