Zaraz, jak to było? A, właśnie, jakieś czternaście, piętnaście lat temu, dwójka lekko zwariowanych na punkcie kina kolegów spotkała się podczas jednej z imprez kulturalnych. Zaczęli wspominać dawne kino w Tucholi, które się spaliło. Jeden z nich od lat prowadził chojnickie DKF-y, a drugi spędził w ciemnościach sal kinowych ponad pół wieku – Kazik i ja. Postanowiliśmy tak długo wiercić dziurę w brzuchu burmistrza, aż przybytek X-muzy powstanie. Trwało to trochę.
Pomysł zjednał sobie dużą grupę zwolenników i samego burmistrza, który z pomocą znanego polityka PiS – Łukasza Schreibera pomysł zrealizował. Kto to pamięta, prawda? To najnowsza część historii miasta.
Dokumentowałem budowę kina od początku do końca, powstało kilka godzin nagrań filmowych i galeria składająca się z setek zdjęć.
Dzisiaj kino już jest, istnieje, funkcjonuje, ale w mojej ocenie brak mu tej wyjątkowej atmosfery, którą spotyka się w wielkich salach kinowych, dlaczego? Bo trzeba na to czasu i czegoś jeszcze… w tym miejscu powinny pojawiać się wyłącznie filmy, a nie imprezy masowe. Miejmy nadzieję, że z chwilą oddania do użytku sali widowiskowej w sąsiednim skrzydle budynku TOK-u, ten „trynd” ustąpi normalności. Kino to świątynia X- Muzy i tylko Jej!
Ekonomia, jakież to paskudne słowo i czasy, których doczekaliśmy, nie sprzyjają one rozwojowi kultury, za to formom z piekła rodem dostępnym np. w TV. Nowy „SOKÓŁ” jest idealny dla małego miasteczka i spełnia położone w nim oczekiwania, niestety, nie wszystkich, tak, mam z tym problem.
Nowe, tucholskie kino funkcjonuje już od wielu miesięcy i prócz tego, że nadąża za repertuarem światowym, przynosi też wymierne dochody do tego stopnia, że wyprzedziło inne kina z dłuższym stażem działania. To cieszy, podobnie jak informacja o tym, że powraca do Tucholi stary, poczciwy DKF.
Jeszcze bardziej ucieszyło mnie to, że współprowadzącym ten klub będzie znany dziennikarz, poeta, maniak kina… Kazimierz Rink.
Podczas seansów w ramach DKF-u spotkamy aż dwóch prowadzących, to znamienne i wskazujące na to, że dwa pokolenia widzów mają pasję i już zarażają nią otoczenie. Oby ta „zaraza” eksplodowała i rozlała się na cały powiat!
Adam Korytowskim stanowi część załogi tucholskiego TOK-u i w pewnej chwili stał się gospodarzem DKF-U! Wraz z Kazimierzem Rinkiem, stanowią duet nie do przebicia, są jak Zygmunt Kałużyński i Tomasz Raczek, czysta pasja!
Przez chwilę długość lektury tego tekstu zadziała inny duet, bo rozmowa z Panem Adamem była nieuniknioną, a jej głównym tematem DKF. Do dzieła!
Rozmawiając z panem Adamem w sali operatorskiej siłą rzeczy przypominam sobie czasy komuny, kiedy takie miejsce było udostępnione nielicznym, bo to właśnie tutaj dzieją się cuda. Kiedyś centralne miejsca zajmowały gigantyczne projektory filmowe, przewijarki do taśm, klejownica, dzisiaj to czysta nowoczesność na miarę XXI wieku, wiązka lasera i nośnik cyfrowy, to one zastąpiły dawne „klamoty”, których obsługa była prawdziwą magią i… ciężką pracą. Dobrze się stało, że pan Dyrektor TOK-u powierzył zadanie prowadzenia kina, ściślej DKF-u właśnie Panu Adamowi, bo kontakt z kulturą najwyższych lotów uwarunkowano u niego genetycznie, każdy to wie.
Kiedy odbywają się seanse filmowe w ramach DKF-u w tucholskim kinie „SOKÓŁ”?
Pan Adam odpowiada.
– Raz w miesiącu, data emisji filmu uzależniona jest od kilku czynników. Najważniejszym jest sam film, który należy do gatunku tych bardziej ambitnych, wymagających przygotowania, a nawet kontestacji. Zdobycie takiego filmu nie jest proste, czasami ekonomicznie kompletnie nieuzasadnione. Jednak wartość obrazu trudno przeliczyć na czysty przychód z biletów, choć często taki film przynosi wymierny zysk. Oczywiście, zdarza się, że ekonomia zawodzi, film nigdy, ewentualną różnicę finansową, dodajmy czysto symboliczną, pokrywa budżet gminy, ale to się zmienia. To dopiero początek istnienia DKF-u.
Jest coś jeszcze, projekcję pozyskanego już filmu zawsze konsultuję z Panią Dyrektor tucholskiej biblioteki, chodzi o to, aby imprezy kulturalne w niej właśnie, nie kolidowały z DKF-em, bo część osób uczestniczy w spotkaniach i tutaj i tam.
Czy seanse filmowe w ramach DKF są płatne?
– Tak, są płatne, bilet kosztuje zaledwie 18 złotych, ta kwota w zamierzeniach ma pokryć koszty wypożyczenia filmu od dystrybutora.
Jak wygląda seans w ramach klubu?
– Scenariusz przewiduje podział seansu na kilka części. Zaczyna się od wprowadzenia do filmu, które prowadzimy ja i Kazimierz, później następuje projekcja. Po niej zwykle jest przerwa, która trwa kwadrans i najważniejsza część spotkania – dyskusje, te są najciekawsze.
Jak liczną publiczność ma obecnie DKF?
– To nie są przesadnie liczne spotkania, obecnie liczba uczestników waha się na poziomie około osiemnastu osób, ale to zmienna, nie ma reguły.
Zapewne potrzeba czasu, aby po latach kinowej posuchy i możliwości korzystania z kin domowych przez młode pokolenie, udał się ponownie wytworzyć modę na kino, a teraz nadszedł czas na wytworzenie pasji oglądania filmów szczególnym w miejscu, czasie i towarzystwie… w ramach klubu.
– To początki, ale liczymy, że widzów będzie przybywało, bo filmy, które proponujemy są rzeczywiście wyjątkowe pod każdym względem. Film jest gatunkiem sztuki, która jak zawsze, zmusza widza do myślenia, tutaj w sposób wyjątkowy, poprzez ruchomy obraz, z którego wynika przesłanie, kiedy jednak pojawiają się wyjątkowe względy estetyczne, tym lepiej! Widz ocenia!
Tucholskiemu DKF-owi życzymy powodzenia i zachęcamy do śledzenia informacji, kiedy zaprosimy wszystkich na kolejny seans.
Dziękuję za rozmowę.
Wychodząc z kina mijam to, czego w dawnych polskich kinach brakowało, miejsca, gdzie można stanąć, usiąść, napić się kawy i zwyczajnie porozmawiać lub całkiem przyziemnie, zapalić papierosa, o tym też pomyślano. Jest klimat tego miejsca, podkreślają go bufet, plakaty filmowe z nowościami i ekrany monitorów, gdzie przewijają się zwiastuny filmów.
Kto wie, może i ja wreszcie przekonam się do tego miejsca, miast jeździć dziesiątki, setki kilometrów, aby poczuć dawną magię kina.
Ot, zdziadzienie, nie martw się, ono Ciebie też dosięgnie…
***
I co? Nie da się połączyć felietonu z wywiadem? Trochę wiary ludkowie…:)
mrf.
Wywiad, swobodna interpretacja.