Pogoda nas nie rozmieszcza, ale nie zapominajmy, że przed nami jeszcze sześćdziesiąt dni zimy i aura będzie kaprysiła. Ostatnie dni, to lekki mróz i śnieg, te w połączone z umiejętnościami za kierownicą, mogą okazać się mieszanką iście wybuchową.
Kluczem jest stan techniczny pojazdu oraz umiejętności kierowców. Wbrew opiniom ludzi, którzy upierają się przy jeździe w takich warunkach na zwyczajnych, letnich oponach, mówmy otwarcie, słynne „zimówki” są lepsze i auto zachowuje się zupełnie inaczej.
Niestety, zmienia nam się prawo i obostrzenia dla kierowców są faktem, a ten w połączeniu z awaryjnym hamowaniem przed przejściem dla pieszych bywa kluczowym dla przechodnia, który z telefonem komórkowym w ręku lub słuchawkach na uszach, przekonany jest o tym, że chroniące go prawo uczyni za chwilę cud. Nic bardziej mylnego, to właśnie ci uczestnicy ruchu są częstszymi ofiarami zdarzeń, niż przed uchwaleniem nowego prawa.
To jest wyjątkowo restrykcyjne wobec zmechanizowanych, których po części zmuszono nawet do wykazania się paranormalnymi właściwościami. Skąd ten pomysł? Mają przewidzieć zachowanie pieszego, który pojawi się w okolicach przejścia dla pieszych.
Z innej beczki.
Nie ukrywajmy tego, drogowcy kierują się swoimi przepisami w stosunku do usuwania skutków niekorzystnych zjawisk pogodowych. Ruszają w bój dopiero, kiedy śnieg przestanie padać. W kręgu ich zainteresować są wpierw zakręty, później ukształtowanie terenu, reszta drogi, to sprawa kierowcy, który ma jechać z prędkością bezpieczną i z wykorzystaniem opon zimowych i systemów w które wyposażone są współczesne auta ( ABS, SRS itd.). Kto tego nie dopilnuje kończy w rowie lub na pobliskim drzewie.
Pytanie, po co? Czy pośpiech usprawiedliwia wszystko? Można dotrzymać terminu spotkania wyjeżdżając pięć minut wcześniej! Spróbujcie! To działa!
Przemyślmy to, igrając z życiem stoimy zawsze po stronie przegranych, a tymi wypełnione są cmentarze.
(mrf)