Wywiad tygodnia. Zidentyfikowano co trzecią ofiarę

Estimated read time 4 min read

Obszerne fragmenty przeprowadzonego w 2018 roku wywiadu z historykiem z Instytutu Pamięci Narodowej Tomaszem Ceranem, który zajmuje się badaniami nad niemiecką hitlerowską eksterminacją Polaków na Pomorzu

Jesienią 1939 na terenie okupowanej przez Niemców Polski doszło do planowej eksterminacji ludności cywilnej. Do największych zbrodni doszło na terenie przedwojennego województwa pomorskiego ze stolicą w Toruniu. Niemcy obszar ten nazywali „pomorskim korytarzem” i nigdy nie pogodzili się z tym, że po I wojnie światowej stał się on częścią odrodzonej II Rzeczypospolitej. W dołach śmierci, piaskowniach, żwirowniach polską ludność cywilną zabijano, często w bardzo brutalny sposób, dobijając rannych łopatami lub kolbami karabinów. Co trzecia wydobyta podczas licznych ekshumacji po 1945 roku czaszka była kompletnie rozbita. Na Pomorzu jest około 400 miejsc, gdzie Niemcy zabijali Polaków. Są to zarówno groby masowe, jak i miejsca pojedynczych egzekucji, w lasach, przy drogach. Większość znajduję się na terenie obecnego województwa kujawsko-pomorskiego.

Termin „zbrodnia pomorska” obejmuje nie tylko rozstrzeliwania polskiej inteligencji, ale także mordowanie polskich rolników, robotników czy rzemieślników, a także pomorskich Żydów. Jesienią 1939 na Pomorzu Niemcy rozstrzeliwali także osoby chore psychiczne. Wszystko tych ludzi należy traktować jako ofiary zbrodni pomorskiej. W nielicznych wypadkach rozstrzeliwania trwały do początków 1940 roku.

Według różnych historyków, polskich i niemieckich, jesienią 1939 roku na Pomorzu zostało zamordowanych od 20 do 50 tysięcy osób. Obecnie najczęściej przywoływana jest liczba 30 tysięcy. Z imienia i nazwiska ustalono mniej więcej co trzecią ofiarę. Dla porównania: w tym samym czasie w Wielkopolsce zamordowano ok. 10 tys. osób, w Generalnym Gubernatorstwie 5 tys., na Górnym Śląsku 1,5 osób.

Są dwa główne powody braku możliwości wiarygodnego oszacowani liczby zamordowanych. Pierwszy to zniszczenie dokumentacji niemieckiej, zawierającej najprawdopodobniej listy osób zamordowanych, już w 1939 roku. Drugi powód: pięć lat pod dokonaniu zbrodni pomorskiej Niemcy wrócili do wielu miejsc kaźni, wydobyli i spalili zwłoki. Po wojnie podczas ekshumacji odkrywano puste groby ze śladami spalanych kości. Popiół topiono w miejscowych jeziorach. Starano się zatrzeć wszelkie ślady zbrodni. W miejscach kaźni sadzono las. (…)

Zwłoki spalono w ok. 30 miejscach, w tym w trzech największych miejscach kaźni na Pomorzu: Piaśnicy, Szpęgawsku, Mniszku, ale także w Klamrach koło Chełmna, na toruńskiej Barbarce, w Skrwilnie obok Rypina, miejscowości Brzezinka nad jeziorem Bachotek koło Brodnicy, Łopatkach koło Wąbrzeźna czy lasach gniewkowskich koło Inowrocławia, w okolicach Solca Kujawskiego. Czasami po wojnie liczbę ofiar określano na podstawie wielkości grobu lub zeznań świadków, którzy jednak tylko „domyślali się”, „przypuszczali” i nie mogli wiedzieć, jaka była rzeczywista skala zbrodni.

Sprawcami zbrodni pomorskiej byli żołnierze Wehrmachtu, specjalnej jednostki SS Wachsturmbann Eimann, Gestapo, członkowie Einsatzgruppen IV i V oraz Einsatzkommando 16, ale szczególną rolę odegrali miejscowi Niemcy. Na początku września 1939 na Pomorzu Gdańskim zaczęły powstawać lokalne oddziały niemieckiej straży obywatelskiej złożone z volksdeutschów. Tylko formalnie miały charakter obronny, de facto służyły do załatwiania osobistych porachunków z polskimi sąsiadami. Szef SS Heinrich Himmler zdecydował o połączeniu już istniejących lokalnych organizacji i powołaniu Volksdeutscher Selbstschutz. Organizacja została powołana na terenie całej okupowanej Polski, jednak szczególną rolę Selbstschutz odegrał na Pomorzu. Jego szefem został były adiutant Himmlera Ludolf von Alvensleben, który uważał się za „nordyckiego człowieka, likwidującego słowiańskich podludzi”.  Na cotygodniowych naradach przekonywał swoich podwładnych, że „honorem będzie dla każdego Polaka, by jego ścierwem nawieźć niemiecką ziemię”.

Do organizacji wstąpiło ponad 38 tys. miejscowych Niemców w wieku od 17 do 45 lat. To oni znali lokalne środowisko i mogli wskazać osoby zaangażowane w kultywowanie polskości Pomorza. Wielu Niemców, mordując swoich polskich sąsiadów, chciało udowodnić swoją niemieckość, inni zagarnąć polskie mienie, majątek, gospodarstwo.

Chciałbym podkreślić, że nie wszyscy miejscowi Niemcy uczestniczyli w eksterminacji Polaków; byli tacy, którzy starali się im nawet pomóc. Niestety, były to jednak przypadki jednostkowe.

 

29 maja 2018 r. / 2 października 2024 r.


(red.)

Mat. partnera.

fot. Filip Kowalkowski dla UMWKP

Powrót do NEWSROOMU

Administrator zaprasza